2009/08/26

Colgate. Total. Pustka Total.

Oto mamy przykład reklamy, za którą stoją opadające witki. Wcale nie witki odbiorcy, a twórcy tego przekazu reklamowego.
















Oni biedni już nie wiedzą jak reklamować zwykłą, pospolitą pastę do zębów. Nie znam się na technologii produkcji mazi służącej do dbania o higienę jamy ustnej, ale z coraz bardziej dennych reklam wnioskuję, że wszystko co mogło być odkryte, dawno zostało odkryte. 

--> Istnieje kilka składników mineralnych, które służą naszym zębom i które można dodawać do past.
    --> Można trochę poeksperymentować w konsystencji i kolorze substancji nakładanej na szczoteczkę co najmniej dwa razy dziennie.

    --> Nieco większe pole do popisu jest w opakowaniach - zarówno tubek, jak i pudełek na tubki, ale wbrew pozorom pole niezaduże.
       W efekcie bombarduje się nas reklamami takimi jak ta - stwierdzająca NIC. 

      Pełna ochrona? To jaką dawaliście mi dotychczas? Zbrakowaną?? Czuję się oszukana...

      Bardziej kompletna? Nie dość, że marketingowiec Colgate'owy ma kłopot z językiem polskim, bo to pleonazm, o którym więcej tutaj, to w dodatku ten frazes nic nie znaczy dla mnie. Pusto.

      12-godzinna ochrona - jak to wyliczyliście? Dla zgłębienia problematyki błędu językowego tego fragmentu polecam lekturę.

      Hasło "nowość" - w odniesieniu do czego? Do mycia zębów? Ochrony paszczy? Sami marketerzy nie wiedzieli, ale na wszelki wypadek dodali.


      Ratunku... Ja rozumiem potrzebę istnienia reklam, ale niech one coś za sobą niosą poza pustką.



      2009/08/23

      Bełkot w reklamach kosmetyków dla kobiet - Expert Lift, Pharmaceris C

      Pierwszy post na tym blogu wytknie producentom kosmetyków wiarę w naiwność kobiet.   
             
      Niezwykle irytują mnie reklamy specyfików do pielęgnacji ciała, twarzy, włosów, paznokci i innych części anatomicznych, których twórcy zakładają, że odbiorca to istota pozbawiona funkcji myślenia. A że grupą docelową dla tego rodzaju przekazów reklamowych są kobiety, drażni mnie to w dwójnasób. Bo jak można spokojnie przejść obok takich bzdur jak te poniżej?

      Seria Pharmaceris C, Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris

      Zmniejszenie cellulitu u 96% badanych już w 14 dni. Co to za badania? Na kim wykonane? Jak liczna była próba badawcza? Jaką metodologię zastosowano?

      Tak bardzo zaintrygowała mnie dokładność liczb, że postanowiłam poszukać szczegółowych danych u źródła. Na stronie producenta, Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris pozornie znajdziemy więcej informacji, bo przedstawiono tam wyniki "badań klinicznych" w dodatku pod patronatem Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego. 

      Rozumuję, że profesjonalnie wyglądające wykresy i kolejne skomplikowane nazwy (elastografia) mają uwiarygodnić produkt i udowodnić jak bardzo jest skuteczny. Ale hitem dla mnie są wyniki ankiety przeprowadzonej na tych biednych respondentkach - nie ma mowy o zmniejszonym cellulicie, ale są takie truizmy jak: kosmetyk jest przyjemny w użyciu, dobrze się wchłania i ma ładny zapach. Doprawdy, szczyty badań naukowych.

      Dysponując tak głęboką wiedzą, producent może wypuścić  serię kosmetyków, nazywając ją dumnie programem, dodając z angielska lepiej brzmiące "cellu free", a następnie liczyć na tabuny klientek wierzących, że po wydaniu połowy pensji i upływie 14 dni będą miały skórę jak photoshopowane panie na zdjęciach w kolorowych magazynach.

      Krem Expert Lift, Nivea

      Do tej samej kategorii konsumentek zalicza swoje klientki Nivea. W ładnych, błyszczących fioletach sprzedają dwa magiczne składniki aktywne (a mogę wiedzieć więcej o nieaktywnych?): kwas hialuronowy i kompleks (ten, którego chcę się pozbyć?) Bioxilift. Ki diabeł? Ponownie sięgam do strony producenta i co widzę? O tajemniczym kwasie nie dowiaduję się nic nowego, czyli nadal nie wiem dlaczego mam traktować swoją skórę jakąś chemią. Może gdybym była chemikiem, to mogłabym sięgnąć po prawdziwie profesjonalną wiedzę, ale nim nie jestem, więc powinnam "ufać doświadczeniu firmy". Natomiast z definicji nieszczęsnego Bioxiliftu dowiaduję się, że moja skóra ma macierz i postanawiam nie używać jednak tego kremu, bo uprzedzają, że zmienia się po nim kształt twarzy, tzn. kontur. Ale nie informują do kogo się można przypadkiem upodobnić na skutek stosowania tego specyfiku. Na wszelki wypadek postaram się polubić własne zmarszczki.

      Chcę wierzyć, że większość kobiet kieruje się innymi względami przy wyborze kosmetyków niż te bzdury, które próbuje się nam wciskać.